Pomyślałam, że napiszę na temat, który towarzyszy mi każdego dnia.

O kilku głównych nawykach i zasadach, które na moim obecnym etapie życia zapewniają mi zdrowie, urodę, radość, młodość, pieniądze i spełnienie. No może, przynajmniej częściowo. No dobra, albo chociaż dwie rzeczy z wymienionych.

Styl życia jest nierozerwalnie związany z etapem, na którym jesteśmy. W moim przypadku było i jest bardzo podobnie. Wspominałam o tym również we wpisie o moim samopoczuciu w wieku 39,5 lat klik . Jest on o tyle nieaktualny, że te „i pół” zmieniło się na „trzy- czwarte”. A za moment będzie okrągłe 40 (ojacie, I didn’t see that one coming). Nie ukrywam, że to też powoduje różne przemyślenia. I wnioski, na czym należy się skupiać, co pielęgnować, a co odpuszczać. Często zupełnie.

# odżywianie i dieta

1. Jem regularne, zbilansowane, lekkostrawne 4-5 posiłków dziennie

Tę podstawę zasad zdrowego odżywiania każdy zna. Dopiero utrzymanie jej przez większość życia bywa problematyczne. W moim również były etapy, gdy ze względu na rozkład dnia było to bardzo trudno wykonalne. Od kilku lat jednak, moje zbilansowane odżywianie jest dla mnie priorytetem. Nie dopuszczam do napadów głodu. Jedząc pierwszy posiłek, już mam w tyle głowy, co zjem na kolejny, gdzie i kiedy. Mój obecny plan dnia pozwala mi zarówno na przygotowanie czegoś w domu, jak i wyjście na jedzenie. W dni, kiedy jestem w podróży, czy dłuższy czas w pracy, mam ze sobą własnoręcznie przygotowany lekki posiłek, z reguły na bazie kaszy i gotowanych warzyw.

2. Jem dużo warzyw i ryb

Powinnam napisać, że dużo więcej niż kiedyś. Teraz głównie warzywa gotowane i duszone (szczególnie w zimne miesiące), z przewagą zielonych (szpinak, jarmuż, brokuły, cukinia, szparagi). Ryby i owoce morza jadam co drugi dzień. Staram się kupować ryby oceaniczne i dzikie, które piekę lub gotuję na parze.
Jestem wielką fanką zup kremów. Przygotowuję je tylko na bazie warzyw, oleju i mleczka kokosowego oraz naturalnych przypraw, bez dodatku kostek rosołowych czy innych wspomagaczy. Kremy robię praktycznie ze wszystkich warzyw, a głównie z: cukinii, batatów, marchewki, selera, topinamburu, dyni, szparagów, kalafiora. Do każdej zawsze dodaję imbir i kurkumę. Musiałam ostatnio zrezygnować z cebuli i czosnku, ze względu na wskazania zdrowotne. Przyznaję, że zupełnie nie brakuje mi ich w codziennej kuchni.

3. Piję duże ilości ciepłej wody (z imbirem)

Picia ciepłej wody nauczyłam się podczas pobytu w Chinach. Jak się przy zamówieniu nie powie wyraźnie, że chce się zimną wodę, to zawsze dostaniemy ciepłą.
Ciepła woda ma zbawienny wpływ na cały układ trawienny, sprzyja oczyszczaniu żołądka i jelit, poprawia metabolizm. Rano, na czczo piję ją z dodatkiem imbiru, czasami jeszcze cytryny. W ciągu dnia wypijam około 2 litry. Częściowo, też z dodatkiem tego „porannego” imbiru.
Tak się przestawiłam na picie ciepłej wody, że zimną stosuję właściwie tylko podczas treningów i w drodze.

4. Unikam przetworzonych słodyczy

Ten nawyk jeszcze do niedawna był dla mnie najtrudniejszy. Pisałam o tym również we wcześniej wspomnianym poście. Potrafiłam rzucić się bez opamiętania na tabliczkę czekolady czy czekoladowe „trufle”. Dopadało mnie to szczególnie w dni nieregularnego jedzenia czy w jesienno- zimowe wieczory. Nie zwalczyłam tego całkowicie. Natomiast teraz stawiam na własne wypieki czy eko- słodycze ze sprawdzonych źródeł. Ale z batonikami czy czekoladowymi cukierkami pożegnałam się bezpowrotnie. Mój organizm się od nich po prostu odzwyczaił i już nie woła o nową dostawę.

5. Kupuję i gotuję „eko” w miarę możliwości

To, co jem, traktuję jako inwestycję w swoje zdrowie. Dlatego, nauczyłam się już nie narzekać, że zdrowe jedzenie i zakupy są drogie. Droższe jest późniejsze leczenie chorób wywołanych przez śmieciową i byle jaką żywność. Nie mówiąc o milionie innych aspektów z tym związanych.
O organicznym jedzeniu możecie przeczytać w wielu moich amerykańskich wpisach. Często odnoszę się do tego, ponieważ pierwszy pobyt w USA dopiero otworzył mi oczy na te kwestie. Ostatnimi czasy, temat w Europie też jest bardzo gorący. W obliczu umów CETA i TTIP warto, żeby każdy miał chociaż podstawową wiedzę, jaka jest możliwa przyszłość globalnej gospodarki żywieniowej. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że zwycięży zdrowy rozsądek i faktyczna dbałość o możliwie najzdrowszą i najmniej przetworzoną żywność.

6. Ograniczam w diecie..

..mięso (zdecydowanie bardziej niż kiedyś), mąkę pszenną, gluten, nabiał, cukier, żywność wysoko przetworzoną. W stosunku do tego, co jadłam powiedzmy 20 lat temu, to o min. połowę ograniczyłam spożywanie wymienionych produktów. Na rzecz właśnie warzyw, ryb i owoców morza, białego mięsa z dobrych źródeł, kasz i owoców. Nigdy nie byłam fanką tradycyjnych, tłustych potraw. Jedyne danie z kuchni polskiej, za którym tęsknię będąc dłużej poza krajem, to pierogi. Ale te akurat można spotkać w wielu zakątkach świata.

# zdrowie

1. Dbam o zdrowie

Truizm jakich mało. Ale, czy każdy wypowiadający te słowa naprawdę wierzy w to co mówi i ma ku temu podstawy? Ja robię bardzo wiele, żeby to nie był tylko pusty slogan. Cały akapit o odżywianiu jest częścią świadomego dbania o zdrowie. I wszystkie kolejne punkty tego wpisu, również. To, według mnie, musi być postawa aktywna, a nie pasywna. Jeżeli na pewnym etapie życia, nie zaczniemy świadomie pielęgnować zdrowia i nie wyrobimy pewnych nawyków, to po prostu „samo się nie zrobi”. Dotyczy to także używek, przymykania oka na odstępstwa żywieniowe czy ogólne zaniedbania fizyczno- psychiczne. Ale o tym jeszcze więcej w dalszej części.

2. Wykonuję badania kontrolne

Tak, jak w wielu sytuacjach mam duży życiowy luz oraz działam spontanicznie, tak tutaj jestem bardzo karna. Przynajmniej raz w roku robię „całkowity przegląd”. A jak jest potrzeba, to nawet częściej. Od wizyt u stomatologa, po ginekologa, regularne USG piersi, badania krwi. W utrzymaniu regularności pomaga mi wytypowanie sobie pory roku, kiedy przechodzę wszystkie badania. A jak mam przesunięcie, to nachalne przypominanie w elektronicznym kalendarzu nie daje mi spokoju. Aż do skutku.

3. Suplementuję

Jako element uzupełniający, szczególnie w pewnych porach i okresach stosuję suplementy. Wynika to też z moich wyników badań bądź ogólnych wskazań na daną porę roku.
W chwili obecnej, głównie stosuję probiotyki, witaminę K i D oraz zestawy witamin z selenem, cynkiem oraz manganem. Dodatkowo czasami suplementuję magnez, w połączeniu z witaminami z grupy B.

4. Korzystam z sauny

Przede wszystkim- suchej. Sesje robię 2-3 razy w tygodniu, szczególnie w porze zimnej. Działa to na mnie bardzo relaksująco. Główne zalety suchej sauny to usuwanie toksyn, poprawa krążenia, rozluźnienie napięć i hartowanie organizmu. Nie wspominając o błogim odczuciu ogrzania wychłodzonego ciała.

# kondycja fizyczna

1. Trenuję, nie oszukuję

Taki ładny rym częstochowski mi się tu nasunął. A to głównie dlatego, że od dziecka wiem, że w tym temacie nie ma wykrętów i wymówek. Kondycja się sama nie zrobi. Nie ma alternatywy dla braku ruchu.

Moją historię aktywności fizycznej też już nie raz opisywałam. Jeśli ktoś tym wpisem trafił na bloga, to dwa słowa wyjaśnienia. Od dziecka uprawiałam taniec, najbardziej intensywnie taniec współczesny i jazzowy oraz aerobik sportowy. Treningi były zawsze i są nierozerwalną częścią mojego stylu życia. I był to jeden z lepszych nawyków, który mogłam wyrobić.

W chwili obecnej, staram się trenować minimum 2 razy w tygodniu. Od jakiegoś czasu dodatkowo ćwiczę jogę, która ma bardzo dobry wpływ na mój doświadczony wieloletnimi treningami organizm.

W cieplejsze pory roku czy podczas pobytu w Kalifornii, sporo jeżdżę na rowerze, trochę na rolkach. W zimie na snowboardzie, chociaż ostatnio przedkładam wyjazdy w poszukiwaniu słońca, nad te zimowe. Odkąd jestem mamą, doceniam też zwykłe spacery i przebywanie na świeżym powietrzu.
Świadomość własnego ciała, mięśni, pewnych mechanizmów towarzyszy mi na co dzień, nawet podczas zwykłych czynności. Przykładowo, każde wejście po schodach robię na pół-palcach czy trenuję mięśnie pośladków podczas gotowania. To akurat jest efekt, dawnych przyzwyczajeń i „starej szkoły”.

# uroda

1. Stawiam na jakość, a nie na ilość

W przypadku dbania o urodę, jest to moja podstawowa zasada. Im jestem starsza, tym więcej się do niej stosuję. Ograniczyłam ilość kosmetyków zarówno pielęgnacyjnych, jak i kolorowych, w codziennej pielęgnacji. Coraz częściej wybieram eko produkty i patrzę na składy kosmetyków. Robię bardziej przemyślane zakupy, nie łapię się w pułapki promocji, co mi się kiedyś często zdarzało. Kosmetyki, jak większość rzeczy, kupuję online. Dzięki temu, zakup jest często poprzedzony głębszym rozeznaniem i zebraniem opinii.
W przypadku kosmetyki kolorowej, jestem przeciwieństwem współczesnych trendów, patrząc chociażby na poradniki na YouTube. Na co dzień stosuję tylko kilka kosmetyków, nie mam miliona oddzielnych pędzli do każdego cienia. Stawiam na możliwą naturalność, nie lubię elementów doklejanych, doczepianych czy sztucznie podkręconych.

2. Regularnie korzystam z zabiegów profesjonalnych

Zamiast kupowania drogich kremów, wolę inwestować w zabiegi kosmetyczne. Regularnie poddaję się zabiegom oczyszczania, odżywienia i nawilżania w gabinecie. Szczególnie w okresie od jesieni do wiosny. Jest to też dla mnie rodzaj terapii antydepresyjnej. Z zabiegów poważniejszych, wybieram mezoterapię, po której widzę i czuję natychmiastowe efekty.
Jestem uzależniona od lakierów hybrydowych do paznokci i profesjonalnego mani- pedi. Jest to jedna z tych usług, które dosłownie zmieniły moje życie. Na lepsze, ma się rozumieć.

3. Dużo śpię

Nic tak dobrze nie działa na moją skórę i ogólne samopoczucie jak wyspanie. A, że należę do śpiochów, to przynajmniej 8 godzin dziennie muszę przespać, aby dobrze wyglądać. Nie unikam też drzemek, w miarę możliwości. Z zasady, nigdy nie kładę się spać w makijażu, niezależnie od tego jak mocno jestem zmęczona czy w jakim ogólnym stanie. Mam to we krwi, tak samo jak mycie zębów.

# przyjemności

1. Szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko, mąż, rodzina, pies i udane życie

Wszystkie powyższe punkty, nie zbudują szczęśliwego życia, jeśli nie będziemy pamiętać o sobie i swoich przyjemnościach. Tych bardziej spektakularnych, jak i bardzo codziennych.

Dla mnie, to przede wszystkim podróże i patrzenie na świat z szerszej perspektywy. Bez nich, czuję się niespełniona i nieszczęśliwa.
W codzienności i małym życiu cenię sobie drobne rzeczy. Takie jak dobra kawa (od której mimo rozsądku i wskazań, nie umiem i nie chcę się odzwyczaić), smaczne jedzenie w fajnym miejscu, ulubione filmy, książki czy wciągające seriale. To komfort bycia w dużym stopniu panią własnego czasu i życie według własnych priorytetów. To zrozumienie ze strony bliskich, że należy mieć swoją przestrzeń. Zawsze i wszędzie. Niezależnie, czy jest się wolnym ptakiem, czy żoną i mamą kilkorga dzieci. I nigdy nie należy rezygnować z bycia sobą. Tak sobie właśnie myślę.


 

A jakie są Wasze zasady zdrowego i szczęśliwego życia? Pokrywają się z moimi czy zupełnie odbiegają?
Nie czytam poradników, jak żyć, bo po prostu nie lubię. Ale za to chętnie słucham innych i ich życiowych historii oraz doświadczeń. Podzielcie się.

Dołącz do rozmowy

6 komentarzy

  1. Bardzo ważne punkty! U mnie niektóre niedomagają (śpię dużo…), na inne staram się znaleźć czas (ćwiczenia), innych pilnuję (woda, posiłki). A stwierdzenie, że szczęśliwa mama to szczęśliwa rodzina to dla mnie podstawa. W chaosie panującym dookoła znajduję czas na rzeczy które sprawiają, że czuję się sobą:) Też kocham podróże, książki, dobre seriale. I co istotne – staram się łapać proste, szczęśliwe chwile w codzienności!

    1. Długie spanie jest najlepszym kosmetykiem i dopalaczem, także się nie martw 😉 O bycie sobą czasami trudno na etapie wczesnego macierzyństwa. Ważne, żeby jednak gdzieś po drodze o to zadbać, tak sobie myślę.
      A łapanie codzienności to podstawa! 🙂

  2. o, zaciekawiłaś mnie urodowym punktem drugim – kurczę, nie mogę się zmobilizować i zapisać do salonu kosmetycznego. A co najmniej od roku chodzą za mną rzęsy 1:1 i hybrydy, ale zawsze jakoś „nie po drodze” i „szkoda pieniędzy” ;-).
    P.S. W tym roku również zakochałam się w imbirze i regularnie po niego sięgam, szczególnie lubię gorący napar z cyklu imibir plus cytryna.

    1. Jesień jest idealna na wizyty w salonach kosmetycznych. I jeszcze działa to antydepresyjnie. A przy obecnej pogodzie, to nic innego lepszego nas chyba nie spotka 😉 Nie szkoda pieniędzy, bo kto wie, czy nam ich ktoś na coś dziwnego zaraz nie zabierze- to moja postawa, polecam 😉

  3. Ja z całej tej imponującej listy praktykuję tylko dwa ostatnie punkty – śpię tyle, ile potrzebuję, i pozwalam sobie na przyjemności 😉 Ruch obecny jest w moim życiu raczej sezonowo, bo o ile aktywność na świeżym powietrzu sprawia mi przyjemność, to trenowanie dla samego trenowania – niekoniecznie. O swoim odżywianiu nie będę nawet wspominać, bo mam w tym temacie dużą świadomość – i na tym się najczęściej kończy. Prawda jest taka, że dbam bardzo o swoje zdrowie i dobrostan psychiczny, inwestuję w rozwój osobisty, dbam o swoje potrzeby emocjonalne, stawiam granice… na ten temat mogłabym sporo napisać. Ale zdrowie fizyczne traktuję trochę po macoszemu…

Dodaj komentarz

Skomentuj Asia - Matka w Kratkę Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *